Waniliowa owsianka z jabłkiem i twarogiem smażona na oleju kokosowym podana z truskawkami, miętą i cynamonem
Takie dobre, takie dobre! Olej kokosowy stał zapomniany w szafce, a teraz znów wrócił do łask. Pierwszy raz zjadłam takie połączenie w wersji z makaronem i od razu zawładnęło moim sercem. Nie ma nic lepszego niż podsmażany twaróg, ciepłe jabłko i ten posmak kokosu :)
***
Usłysz mnie. Halo, to ja, ja. Zobaczcie jakie mam wspaniałe życie, jaka jestem lubiana. Zazdrośćcie.
Poprawcie mnie jeśli się mylę, ale moim zdaniem dzisiejszym społeczeństwem zawładnęła chęć zwrócenia na siebie uwagi, pokazania się. Znajomi w realnym życiu, rodzina, to już nam nie wystarczy. Oni widzą o nas wszystko, wiedzą jacy jesteśmy naprawdę- mamy problemy, nie zawsze chce nam się śmiać, podążamy za masową modą i w sumie żyjemy jak przeciętny człowiek. Ale jak to?! Przecież moje życie jest wyjątkowe! Pokażę Wam, że jestem od Was fajniejsza, zobaczycie jak dobrze się bawię, jaka jestem lubiana! Oczy Wam wyjdą na wierzch. Wystarczy jeden klik, i już możemy tworzyć swój wymarzony wizerunek w internecie. Każdy z nas może być gwiazdą, poskładać siebie od nowa. Bez skazy, zawsze na czasie, zawsze w pełnym makijażu, zawsze robiąc coś fascynującego. Setki powierzchownych znajomości, setki zdjęć, setki statusów- byleby coś się działo. Żeby się pokazać, zyskać aprobatę, żeby zazdrościli.
Ostatnio trochę myślałam nad sobą- po co właściwie mi blog, a jeśli już, to po co piszę tu o prywatnym życiu? Po co mi Facebook, Instagram i inne pochłaniacze czasu? Przecież mogłabym żyć z dala od tego, a moje życie na pewno wyglądałoby tak samo.Właśnie, może nie do końca? Przecież nie mogłabym zamanifestować wszem i wobec mojego złego nastroju. Nie mogłabym pochwalić się, że imprezuję ze znajomymi (tak, jestem fajna i lubiana), nowym ubraniem (patrzcie jaka jestem modna), zwiedzonym miejscem, tym co słucham, oglądam, jem... W tym momencie nie ma już chyba granicy, tego punktu którego się nie udostępnia. Wstawię zdjęcie swoich cycków i już wszyscy zwracają na mnie uwagę. Czym jest grupka przyjaciół wobec całego internetu? Komplementy lecą ze wszystkich stron świata, a gdy mam problem wszyscy lecą z pomocą. Wirtualną. Bo ludzie uwielbiają czytać o cudzych problemach. Pocieszać się, że inni mają gorzej. Tą rzucił chłopak, ta przytyła, ten przebiegł pięć kilometrów, a ta ma anoreksję. I każdy zaznaczy ten fakt w internecie.
Powiedziałam sobie niedawno- masz zeszyt, pisz tu to, co przelałabyś na bloga. I co? Zostawiłam pustą kartkę. No bo jak to tak, bez sensu. Przecież nikt tego nie przeczyta nie skomentuje. Pisać i zamykać w szufladzie, dajcie spokój.
Przekleństwo naszych czasów. Obnażamy się bez reszty, bo mamy możliwości. Przecież jeszcze kilkanaście lat temu nie do pomyślenia byłoby żeby wrzucać zdjęcia po pijaku, w samej bieliźnie, czy bez niej. I ludzie żyli szczęśliwi, może nawet bardziej od nas. Internet nami włada, wpadamy w tę sieć bezwiednie.
Ja już to sobie uświadomiłam, nie wiem czy jakiekolwiek zmiany w ogóle wchodzą w grę. Ale warto zwrócić uwagę jak bardzo jesteśmy w to wplątani. Może trzeba wyznaczyć sobie pewne granice? Czy naprawdę ta chwilowa sława w internecie i podziw stu ludzi, których nawet nie znamy jest taki ważny? Być może tak. Może właśnie to nieco rekompensuje mi moje przeciętne życie? To, że coś tu napiszę, Wy przeczytacie i skomentujecie. No właśnie...
Truskawki z miętą to zgrany duet, do tego podoba mi się ten kolor herbatki :)
OdpowiedzUsuńObnażanie się z prywatności to pewnego rodzaju specjalność naszych czasów - wszyscy chcą się pokazać, a raczej dowieść tego, że ich życie nie jest nudne. Takie usprawiedliwianie się przed samym sobą. Na pokaz. Na pozór.
Głupota
Zgadzam się z Tobą! Ja też obiecałam sobie nie wprowadzać na bloga prywaty, ale chcąc nie chcąc...
OdpowiedzUsuńBardzo owocowa ta owsianka :)
dobrze napisałaś, szczera prawda i niestety smutna rzeczywistość... trzeba znać umiar i nie przesadzać - taaa, w dzisiejszych czasach ludzie tego nie wiedzą... osobiście mnie to przeraża; ja jednak w tej kwestii akurat jestem bardzo ostrożna i mam jeszcze SWOJE życie, które po prostu zachowuję dla siebie i bliskich - nie potrzebny mi Internet by cieszyć się każdym dniem i tak powinno być, ale niestety...
OdpowiedzUsuńolej kokosowy to mój numer jeden jeśli chodzi o smażenie i nie tylko zresztą :)
Mniam owsianka na prawdę urocza:) Jeszcze z tą herbatką bardzo ładnie się komponuje:) Uroczo na prawdę ♥
OdpowiedzUsuńObserwuje od dawna:)
http://spelniaj-twoje-marzenia.blogspot.com/
Pozdrawiam Serdecznie♥
Cóż, my ludzie XXI wieku jesteśmy już tak mocno zaplątani w tę sieć internetu, że chyba już nie umiemy się uwolnić i zacząć żyć w swoim prywatnym świecie.
OdpowiedzUsuńTruskawki, wanilia, owsianka - niebo ♥
http://poranny-talerz.blogspot.com
Ostatnio o tym myślałam. Fejsbuki znajomych toną w zdjęciach typu selfi na tle drzewa, selfi na tle ściany, na głównej setki ściągniętych z internetu obrazków z głupimi napisami (zwłaszcza okres sesji sprzyja internetowej aktywności). A ja na facebooku funkcjonuję tylko w swojej grupie ze studiów, instagrama nie mam, aska nie mam niczego poza blogiem. Blog miał być moim a'la pamiętnikiem, taką właśnie kartką z zeszytu, ale... pewnie gdyby nikt tam nie dawał znaku życia nie prowadziłabym go.
OdpowiedzUsuńMając wrażenie ostatnio, ze odstaję jakoś od reszty, że jakaś taka inna od wszystkich jestem, doszłam do wniosku, ze to w dużej mierze dlatego, ze nie żyję w internetach w takim stopniu jak inni. Bo w realnym świecie wszyscy odstajemy od siebie mniej więcej tak samo.
Ale w taki świecie żyjemy i od tego nie uciekniemy. Co poszło do przodu to już się nie cofnie. Zmianą było odkrycie prądu, wynalezienie telewizji, komputerów, iphonów i tak się społeczeństwo zmienia. Na lepsze, na gorsze, nie wiem. Najważniejsze jest umieć do pewnego stopnia się dopasować, do pewnego zachować zdrowy rozsądek i dobrze się w tym czuć. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.
Ogólnie swietny temat poruszyłaś, choć bardzo trudny. A raczej nie do wyczerpania :P
no wiem wiem :D nawet zdawałam z tego egzamin, może stąd ta refleksja
UsuńZgadzam się ze wszystkim co napisałaś. Teraz wszyscy są uzależnieni od tego, że wszystko trzeba pokazywać. Robimy tyle rzeczy tylko dlatego, żeby można było się pochwalić. Jemy obiad na mieście- wrzucamy zdjęcie talerza na instagrama, zaczynamy ćwiczyć-piszemy o tym na fejsie i wrzucamy zdjęcie z szatni w siłowni... Kto nie ma takich znajomych?
OdpowiedzUsuńWłaściwie u mnie to wyglądało podobnie. Chciałam zacząć spisywać wszystkie swoje myśli, swoje przeżycia znowu w małym zeszyciku, tylko dla siebie, ale po kilku dniach traciłam ochotę. Wydawało mi się to bez sensu. A dlaczego? Bo nikt tego nie zobaczy? Chyba też muszę się poważniej zastanowić co jest dla mnie najważniejsze...
miałam dokładnie tak samo, wszelkie pamiętniki mi się nudziły, bo w sumie po co pisać do szuflady? ...
UsuńPięknie ubrane w słowa to, o czym myśli każdy szanujący swoja prywatność. Gdzie jest tak granica? Gdzie znajduje się ta linia, po której przekroczeniu pozostanie niesmak? Ale ponownie - nie myślimy o tym, czy MI to będzie przeszkadzało, a raczej czy INNI to zaakceptują. Chcąc nie chcąc jesteśmy częścią tego wirtualnego świata i nie oszukujmy się - o tych, którzy postanowili się 'odizolować' mówimy że nie mają życia, że kto to w ogóle jest, że nie istnieją. Internet to naprawdę niepozorna broń, zaczęło się od wygody, szybkiego dostępu do informacji, łatwości, a kończy na braku jakiejkolwiek prywatności. Nie zapominajmy jednak, że nasze życie jest w NASZYCH rękach. To my decydujemy co zamieszczamy, ile publikujemy, jak wiele zdradzamy. Dlatego jak ze wszystkim - umiar jest sztuką :)
OdpowiedzUsuńTo prawda ludzie kreują siebie tworząc swój profil na fejsbuku i tak sprzedają siebie znajomym/nieznajomym. Np ja wiem dokładnie ile treningów tygodniowo robi XXX bo każde wyjście na siłownie musi mieć swój post na facebooku, każda impreza podobnie, codziennie zdjęcie w co ma się na sobie... Ale kogo to interesuje? Ci których to interesuję dowiedzą się o tym będąc poprostu w stałej prawdziwej relacji z tą osobą..
OdpowiedzUsuńTyle w tym co napisałaś prawdy, że aż wstyd, mi też Ludzie zachowują się tak, jakby nie potrafili wyciągać z życia własnych wniosków, zanim nie usłyszą, co o tym myślą inni. Szpan i fałsz jest ważniejszy niż prawda w nas, a życie bez Internetu nie istnieje. Staram się z tym walczyć sama w sobie by nie być największą negacją dla tych gorzkich myśli, które po mnie krążą w obliczu tego wszystkiego, ale to nie takie proste. Co nie znaczy, że niemożliwe. Niech ludzie sobie robią, co chcą, ale dopóki ktoś będzie inny, będzie nadzieja. Że nie jesteśmy jednak tacy beznadziejni.
OdpowiedzUsuńwiem, że to trudne, bo sama sobie uświadamiam, że wciąż obnażam się za bardzo w internecie...
UsuńSmacznie! ;)
OdpowiedzUsuńu Ciebie jak zwykle mnóstwo kolorów i smaków! :)
OdpowiedzUsuńOch, porażający bywa ten brak granic przy obnażaniu się niektórych osób... Zdjęcia po pijaku z butelkami/butlami alkoholu walające się po fejsbuku, beznadziejne żarty o seksie udostępniane z dopiskiem "hehe, ale pocisk", te wszystkie zgryźliwe komentarze obrażające innych byle tylko poczuć się lepiej z mentalnym okrzykiem "patrzcie, jestem fajniejszy!". Czy kogoś to wzbogaci, sprawi, że poczuje się lepiej? Odpowiedzi wątpliwe. Ale przecież można to kontrolować, nie wpadać w ekshibicjonistyczną paranoję, zachowywać zdrowy umiar. W końcu internet też nie może mieć samych zalet - ma też i mnóstwo wad.
OdpowiedzUsuńjuż nawet nie niektórych, bo coraz więcej dziewczyn, i to coraz młodszych wstawia swoje półnagie fotki, bo są takie dorosłe. a będzie gorzej, bo teraz dzieci po prostu rodzą się w internecie.
UsuńWspaniałe połączenie smaków i świetnie napisany tekst, który skłania bardzo do refleksji....
OdpowiedzUsuńPamiętnik pisać zaczynałam conajmniej pięć razy, zapał był, ale szybko wygasał, bo nie ma sensu pisać czegoś dla siebie. Ale uświadomiłaś mi jeszcze bardziej, że chciasłabym urodzić się ze 20 lat wcześniej, marzę o tym od paru lat, a równieśnicy się dziwią...
OdpowiedzUsuń