538.



Płatki jęczmienne na budyniu waniliowym z malinami, bananem i tahini, kawa



Dzień dobry. Zły. Miałam właśnie jechać samochodem pękającym w szwach, razem z rodziną na wakacje. Nie pojechałam. Jednak. Zamiast tego siedzę sobie z Tofikiem i zastanawiamy się o co chodzi. Wszystko ostatnio mi się wali i nie układa. I wszystko przez mój charakter. Muszę się zmienić, a nie umiem. Nie jestem już tak silna jak kiedyś. Muszę się naprawdę postarać. Tak samo z moim postanowieniem z posta wcześniej. Bez podjadania świństw wytrzymałam... jeden dzień. Potem było jedzenie na weselu, wczoraj dzień w łóżku z chusteczkami, laptopem, czekoladami i innymi pocieszycielami. Dziś wzięłam się pod boki i schowałam wszystkich podłych kusicieli w najwyższe szafki. Zaraz idę obkupić się w porządne jedzenie, potem jadę rowerem nad zalew. Jutro wracają dziewczyny i mam nadzieję, że nie pozwolą mi siedzieć w domu samej. Bierzemy się w garść, póki czas. Póki jeszcze coś tam zostało do odratowania.

Komentarze

  1. piękne różowiutkie śniadanaako,tahini <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolory jak zwykle najpiękniejsze! :)
    Muszę w końcu spróbować tahini z malinami!

    OdpowiedzUsuń
  3. Głowa do góry, wszystko się ułoży! :)
    Ale różowo! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. głowa do góry i korzystaj jak najlepiej z każdej chwili :* nie zawsze jest z górki, pewnie to wiesz, bo nie raz się o tym każdy z nas przekonał, ale najważniejsze by nigdy się nie poddawać! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wygląda smakowicie, piękne zdjęcia!
    Obserwuję, będę odwiedzać:)

    Pozdrawiam:)
    elenagotuje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. nawet nie wiesz jak bardzo Cię rozumiem... też ostatnio miewam takie ciężkie dni, ale postanowiłam się nie poddawać i walczyć z tym moim ciężkim charakterem ;) a wszystkich "kusicieli" już dawno schowałam na najwyższe półki ;p to jest świetny sposób, bo z lenistwa nie chce mi się iść po krzesło, żeby dosięgnąć i wszamać coś słodkiego ;p

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękne zdjęcia, aż chce się jeść!
    No właśnie jeść.. eh, ja też mam ostatnio kryzys, co wyćwiczę i widzę, że mi ubędzie to znowu się rzucam na jedzenie jak wygłodzona i jem wszystko jak leci od największego syfu po kilogramy owoców 'bo to przecież witaminy'. Teraz też odrobiłam wesele (wiadomo [*]) i czuję się niedobrze, a motywacja do ćwiczeń i do biegania osłabła po raz pierwszy od półtora roku. Kryzys? ;) Ale kopię się w tyłek już dzisiaj i ogarniam się! Za Ciebie też trzymam kciuki!
    P.S. Chociaż poprawinowe ciasto mnie tak głośno woła z kuchni- definitywnie mówię NIE! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. doskonale rozumiem. ja dziś przeszłam samą siebie- powiedziałam sobie, że do 15 mam zjeść wszystko na co mam ochotę, bo potem zaczynam odwyk od smieci. no i zjadłam... prawie dwie tabliczki czekolady, pół paczki krakersów, kanapki, musli, lody, płatki, mięso, lody, rogaliki, cukierki... popiłam colą. o 15 wszystkie słodycze pochowałam, colę wylałam i zaczęłam dwutygodniowy odwyk od wszelkich słodyczy. i zdrowe menu. mam nadzieję, że wytrwam, bo jak nie teraz to chyba nigdy. i Tobie też tego życzę:)

      Usuń
  8. trzymam za Ciebie kciuki mocno :*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze, są dla mnie dużą motywacją! :)