294.



Omlet kaiserschmarrn z rodzynkami i sosem śliwkowym, kawa orzechowa



Ale dawno nie jadłam omleta. Były okazyjne frittaty na obiad, ale do omleta zmusić się nie mogłam. W sumie specjalnie za nimi nie przepadam, zwykle wychodziły mi takie sobie, denerwowały mnie przy smażeniu i wychodziły płaskie. Kiedy zobaczyłam TEGO omleta u Marii pomyślałam sobie, że musiał być obłędny. czemu nie spróbować? Zbierałam się długo, ale powiem Wam że efekt był imponujący. Omlet wyrósł mi bardzo, aż szkoda było go dzielić! Idealny w strukturze i smaku. Zdjęcia robione pośpiesznie ani trochę nie oddają jego wyglądu, ale ja wiem swoje :D Może powróci moja miłość do takich śniadań?

Ileż mam dziś do roboty! Jak pomyślę to aż się przerażam. Chyba nawet dzień dłuższy o godzinę mi nie pomoże. Zaraz pędzę do kuchni szykować jedzenie na najbliższy tydzień (upiekę w końcu te bułki! poza tym śniadaniowy wypiek na jutro, lunchbox i zapiekanka), a potem siadam do kolejnej analizy wiersza i zadań z zasobów internetowych. Nie mam pojęcia jak to wszystko ugryźć więc będzie ciężko. Co do lunchbox'u to tak mi zasmakowała ta sałatka z gruszką, fetą, kuskusem, kurczakiem i orzechami, że na jutro robię powtórkę :D

A co do siłowni to potwierdzam- bieganie w terenie jest dużo lepsze niż na bieżni! Bez porównania. Zobaczymy czy się przestawię, bo jak narazie moje tempo jest dwa razy wolniejsze i czuję obciążenie łydek. Kolana nie bolą więc jest jakiś plus. Jeśli się nie przekonam to do biegania wrócę na wiosnę...

Komentarze

  1. też robiłam kiedyś tego omleta i też było żal mi go kroic na kawałki haha :p

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten omlet wygląda cudownie no i jeszcze ten sos sliwkowy :)
    Tez wolę biegać w terenie, jakoś tak ciekawiej jest :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale bym takieeeego zjadła! Dopóki są śliwki <3

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko, nie wiem czy chciałoby mi się szykować jedzenie na cały tydzień, więc podziwiam :)
    Ja nie umiem biegać na bieżni, przede wszystkim dlatego, że mnie nudzi, mój najdłuższy dystans na niej to lekko ponad 10 km ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przed chwilą na blogu Pauliny Pyrzewskiej napisałam właśnie, że sto razy wolę bieżnię od terenu:p

    No to zmykaj do nauki! ale to już! szybciej zaczniesz, szybciej skończysz i weźmiesz się za przyjemniejszą część dnia:))

    OdpowiedzUsuń
  6. świetne pierwsze zdjęcie, zachwycona jestem

    OdpowiedzUsuń
  7. świetnie wyszedł ci ten omlet, taki puchaty :) z tym sosem na pewno genialnie smakował :)
    ja też mam trochę nauki, ale damy radę ! :)
    miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  8. O jejku jak apetycznie podane :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ach, podziwiam Cię i zazdroszczę tego, że chce Ci się przygotowywać takie wspaniałe, pyszne posiłki na każdy dzień...nie to co ja, idąca na łatwiznę :c

    OdpowiedzUsuń
  10. No faktycznie, rzadko widuje się u Ciebie placuszki albo omlety. A to całkiem apetyczne śniadania, nie można zaprzeczyć :) Czasem warto urozmaicić sobie nimi poranek.

    OdpowiedzUsuń
  11. ja ostatnio jestem omletowym potworem :D
    a ta nazwa jest moim wyjściem ewakuacyjnym jak omlet mi sie nie udaje- wtedy rozdziabuję go do końca i wrzucam na bloga. ładna nazwa jest a i honor uratowany!

    OdpowiedzUsuń
  12. lubię jak wychodzą puszyste :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja jeszcze nigdy nie byłam na siłowni, nie wiem czy to było by dla mnie:D

    OdpowiedzUsuń
  14. Kocham ten omlet i tez zawsze szkoda go mi dzieli, bo on zawsze wychodzi taki cudowny ! :) I sliwki do tego- perfekcyjne sniadanie. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Rzeczywiście mało 'rozwalony' jak na ten typ omletu. Ale jakby mi jakośc wyjątkowo wyrósł i się nie przerwał podczas przewracania to chyba bym go wcale nie dzieliła ;p

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze, są dla mnie dużą motywacją! :)